Festiwal, jak co roku, jest wielkim świętem światowego kina. „Pokazujemy interesujące historie, dobrze opowiedziane językiem współczesnego kina, które nie pozostawiają widzów obojętnymi” – mówi w wywiadzie dyrektor WFF Stefan Laudyn.
W tym roku widzowie WFF będą mogli wybierać spośród 140 filmów z całego świata. Które z nich szczególnie Pan poleca?
Stefan Laudyn: Z poważniejszych pozycji polecam „Dolinę uchodźców” Anny Fahr o dwóch siostrach na wygnaniu, „Danger Zone” Vity Marii Drygas, niezwykły dokument o turystyce w miejsca konfliktów zbrojnych, „Ostatnich mężczyzn” z Andrzejem Chyrą w roli żołnierza Legii Cudzoziemskiej, „MMXX” Cristi Puiu o wędrówce dusz, a do tego chyba najbardziej szalone filmy tegorocznego WFF: „Miasto”, czyli pierwszy hebrajski musical rapowy, „Niewidzialną walkę”, czyli komedię kung-fu, i wreszcie „Slide” Billa Plymptona, klasyka odjechanej animacji.
Festiwal otwiera film Andrzeja Jakimowskiego „Uśmiech losu”. Jacy inni twórcy będą reprezentować polskie kino podczas WFF?
W głównym konkursie poza premierą światową „Uśmiechu losu” Andrzeja Jakimowskiego mamy pokazywany już w Gdyni „Lęk” Sławomira Fabickiego, w Konkursie 1-2 znajdziemy debiuty Gabrieli Muskały „Błazny” oraz Agnieszki Elbanowskiej „Chcesz pokoju, szykuj się do wojny”. W konkursie Crème de la Crème jest nagrodzony w Cannes „IO” Jerzego Skolimowskiego, którego wczesne filmy prezentujemy w sekcji Polska Klasyka, w Konkursie Dokumentalnym mamy „Danger Zone” Vity Marii Drygas i „Tę, którą kocham” Pawła Hejbudzkiego, a w Pokazach Specjalnych „Radical Move” Anieli Astrid Gabryel.
Jakimi kryteriami kierowali się Państwo podczas wybierania filmów, które startują w Konkursie Międzynarodowym?
Szukamy interesujących historii, dobrze opowiedzianych językiem współczesnego kina, które nie pozostawiają widzów obojętnymi – takie są zresztą kryteria dla wszystkich sekcji WFF.
Czy w tym roku są jacyś młodzi twórcy, na których filmy zwrócił Pan szczególną uwagę?
Tak, ich filmy są w Konkursie 1-2, w którym znalazło się 15 debiutów, a wśród nich „Bez powietrza” Katalin Moldovai, „Błazny” Gabrieli Muskały, „Chcesz pokoju, szykuj się do wojny” Agnieszki Elbanowskiej, „Diagnoza: Dysydent” Denysa Tarasowa, „Dwójka” Yany Titowej, „Melk” Stefanie Kolk, „Niebieska gwiazda” Javiera Macipe, „Palące tygrysy” So Young Shelly Yo, „Velo Gang” Alexa Kälina czy „Wszystkie piosenki, których nigdy nie śpiewaliśmy” Chrisa Rudza.
Czy, a jeżeli tak, czym tegoroczna edycja WFF wyróżnia się na tle pozostałych?
To jest edycja postpandemiczna. Nastąpił ogromny wysyp filmów na całym świecie – nadesłano nam rekordową liczbę 4800 zgłoszeń ze 111 krajów świata. Mamy nawet w programie kilka wspaniałych filmów afrykańskich, które niezmiernie rzadko trafiają na nasze ekrany – jak „Żegnaj Julio” z Sudanu i Egiptu, „Weź mój oddech” z Tunezji czy „Bufi-marzyciel” z Kenii.
Rozmawiała Iwona Radziszewska
Źródło informacji: Warszawska Fundacja Filmowa
Źródło informacji: Warszawska Fundacja Filmowa