Koronawirus nie jest jak grypa
W tym artykule nie będziemy zajmować się pochodzeniem koronawirusa, tropieniem zysków z epidemii czy przekonywaniem do szczepień. Pomimo że spotykamy się codziennie z dość dużą liczbą sprzecznych informacji dotyczących pandemii oraz samego koronawirusa, absurdami w przepisach, nie znaczy to, że mamy prawo „zawieszać rozum” i negować wiedzę medyczną, którą ludzkość posługuje się od dziesiątków lat.
Od samego początku trwania epidemii, bardzo popularne jest porównywanie jest zakażenia Covid-19 z sezonowymi zachorowaniami na grypę. Przytoczmy więc parę faktów.
- Sezon grypowy jest zawsze liczony od 1 września danego roku do 30 kwietnia kolejnego roku kalendarzowego. Lekarze pierwszego kontaktu, tak jak w przypadku każdej innej choroby zakaźnej, mają obowiązek meldować każdy przypadek grypy. Stąd wiemy, że w ubiegłym sezonie zachorowały na nią prawie 4 mln Polaków (dokładnie 3 769 480*). Tak – prawie cztery miliony osób w naszym kraju.
Ile osób zmarło na grypę i/lub jej powikłania? Około 160 osób przez 8 miesięcy. Śmiertelność grypy w naszym kraju wyniosła więc ok. 0,004 %. - Na Covid-19 od 1 marca do 30 października br. zachorowały przeszło 340 tys. Polaków, z których zmarły 5351 osób. Śmiertelność wynosi więc statystycznie 1,5 % choć trzeba uwzględnić, że w pierwszej fali epidemii wynosiła 4%, obecnie zaś wirus jest bardziej zaraźliwy, a mniej śmiertelny. Śmiertelność koronawirusa jest też wprost proporcjonalna do wydolności służby zdrowia. Gdy kończą się respiratory, zbiera żniwa nawet 13 % zgonów, co miało miejsce wiosną we Włoszech. Statystycznie na świecie śmiertelność koronawirusa wynosi 3,3%.
Jakby nie liczyć, koronawirus przebija śmiertelnością grypę wielokrotnie. Dodajmy, że liczba zmarłych w naszym kraju na sam covid-19, którzy nie mieli żadnych chorób współistniejących, parę dni temu przekroczyła już liczbę zgonów na grypę w ostatnim sezonie. - To prawda, że od 80 do 90% chorych przechodzi koronawirusa łagodnie. Jednak 15-20% chorych musi trafić do szpitala pod tlen lub respirator. W przypadku grypy procent chorych wymagających hospitalizacji wynosi ok. 0,4%. To właśnie dlatego jesteśmy świadkami „zapychania się” oddziałów szpitalnych i konieczności budowania polowych obiektów, w czasie epidemii covid-19.
- Zakażenie przebiega pozornie podobnie. Różnice są jednak dość poważne:
– w grypie nie tracimy węchu i smaku (chyba, że okresowo sam węch na skutek zapchania się zatok katarem), natomiast w koronawirusie występuje ten objaw jako zaburzenie neurologiczne bez występowania kataru
– w grypie dość często występuje katar i ból gardła, zaś w koronawirusie na pierwsze miejsce wysuwają się m.in. duszności i gorączka, natomiast katar i ból gardła występują znacznie rzadziej
– grypa zawsze rozpoczyna się nagle, „ścina” nas w ciągu paru godzin, od razu występuje wysoka gorączka, a koronawirus zwykle rozwija się stopniowo przez kilka dni, dając początkowo słabsze objawy
– wysoka gorączka w grypie zwykle trwa maksymalnie 3 dni, w koronawirusie w przebiegu objawowym utrzymuje się od 5 do 14 dni
– znacznie większe jest osłabienie organizmu w przebiegu koronawirusa, ludzie, którzy przeszli objawowy covid skarżą się na osłabienie trwające od 1 do 3 miesięcy
– w koronawirusie zapalenie płuc należy do podstawowych objawów, zaś w grypie jest powikłaniem pochorobowym
– covid-19 powoduje charakterystyczne zmiany w płucach tzn. na ich obrzeżach, dlatego często chorzy w szpitalach układani są na brzuchu, gdyż w tej pozycji lepiej pracuje ta powierzchnia płuc
– wskaźnik reprodukcji wirusa covid-19 (czyli zakaźność) wynosi od 2 do 3 w tej chwili, zaś w przypadku grypy wynosi 1,28
– koronawirus ma znacznie dłuższy okres inkubacji (inkubacja to okres wylęgania się wirusa od momentu zetknięcia się z nim do wystąpienia pierwszych objawów) od grypy, w czasie którego chory już zaraża choć nie wystąpiły jeszcze objawy, w grupie objawy mamy po 24-72 godzinach od zarażenia, zaś w covidzie okres ten wynosi od 3 do 14 dni, choć najczęściej symptomy mamy po 5 dniach od kontaktuz wirusem
Przy okazji warto wyjaśnić jak to jest z tymi chorobami współistniejącymi, gdyż wśród anty-covidowców panuje przekonanie, że „ci, którzy mieli choroby współistniejące i tak by niedługo umarli”.
Choroby współistniejące wpływające na ciężkość zakażenia covid-19 to np. nadciśnienie, cukrzyca, astma, niedoczynność/nadczynność tarczycy, zapalenie stawów. Czy w Polsce dziennie trafia na OIOM-y po kilkaset osób z powodu tych chorób i umiera w ciągu kilku-kilkunastu dni na niewydolność oddechową? Astmatycy, nadciśnieniowcy, cukrzycy, reumatycy żyją ze swoimi schorzeniami po kilkadziesiąt lat, gdyż medycyna doskonale sobie z nimi radzi, są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, pracują, pomagają przy wnukach, mają aktywne życie… chyba że spotkają koronawirusa. Wtedy bardzo szybko ich pokonuje – covid-19, a nie „choroba współistniejąca”. Spośród zmarłych na SARS CoV-2, niewielki procent to są ludzie chorzy terminalnie czy pensjonariusze Domów Opieki. Pod hasłem ofiar koronawirusa z chorobami współistniejącymi w większości kryją się osoby takie jak ja, Ty lub Twoja matka i ojciec w jesieni życia. Zresztą w drugiej fali epidemii, z którą mamy właśnie do czynienia, bardzo wzrosła liczba zachorowań wśród ludzi młodych, nie mających wcześniej żadnych chorób i także oni trafiają pod respiratory.
*wszystkie dane w tym artykule odnośnie chorób pochodzą z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny zaś treści merytoryczne z takich źródeł jak: www.medonet.pl ; www.portal.abczdrowie.pl ; kanał YT Nauka to lubię