Nadgodziny, częste wyjazdy służbowe, dyspozycyjność – to często cena kariery zawodowej. Przerwy na karmienie, choroby dziecka, czas na zabawę z maluchem – to aspekty macierzyństwa. Czy da się je pogodzić?
Młoda matka na rynku pracy nie ma lekko. Powrót do aktywności zawodowej po urodzeniu dziecka jest utrudniony, niezależnie czy wraca do pracy w swojej dotychczasowej firmie czy też szuka nowego miejsca zatrudnienia. Nawet zakładając, że do pracy uda jej się powrócić, czyli zmobilizowała się do powrotu, znalazła opiekunkę do dziecka lub posłała je do żłobka czy przedszkola i nawet nieźle idzie jej godzenie pracy zawodowej z byciem mamą – mimo to nie jest i nigdy nie będzie uważana za pełnowartościowego pracownika, nie dorówna pracownikowi płci męskiej lub bezdzietnej kobiecie. Dlaczego? Trudno tu nawet doszukiwać się złej woli ze strony pracodawcy, że mając do wyboru kandydatów o równorzędnych kwalifikacjach, a rożnej płci, z wielkim prawdopodobieństwem wybierze mężczyznę. Decyduje prosta kalkulacja – zatrudnienie matki niesie ze sobą ryzyko jej częstej nieobecności w pracy z powodu chociażby pobytu na zwolnieniu na opiekę na chorujące dziecko. Sam pracownik też przecież może zachorować, taka możliwość zawsze istnieje, ale jeśli w grę wchodzi małe dziecko, ryzyko częstych nieobecności znacząco wzrasta. Dziecko jednak przeważnie ma też ojca – czemu więc on nie może iść na zwolnienie w przypadku choroby dziecka? W niektórych rodzinach rzeczywiście rodzice wymieniają się zwolnieniami i raz L4 bierze jedno, następnym razem drugie z nich. W przypadku jednak dużych rozbieżności w dochodach na zwolnienie na opiekę nad dzieckiem idzie przeważnie strona mniej zarabiająca, którą w większości przypadków jest kobieta. Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy to wynik prostych obliczeń – ponieważ każdy dzień przebywania na zwolnieniu jest płatny tylko w 80% oczywiste jest, że jeśli na zwolnienie pójdzie strona słabiej wynagradzana, straty powstałe z tego tytułu w budżecie rodziny będą mniejsze. I drugi powód – pracodawcy niechętnym okiem patrzą na absencję spowodowaną chorobą. Jeśli więc miałoby to pociągnąć za sobą konsekwencje w postaci np. wytypowania pracownika do zwolnienia, mniejszym złem będzie utrata pracy przez słabiej zarabiającego współmałżonka. Tak kalkulują pracownicy.
Pracodawcy również kalkulują – w pierwszej kolejności muszą mieć przecież na względzie zysk firmy i minimalizację kosztów. Nie dziwi zatem, że myśląc o unikaniu strat spowodowanych częstą nieobecnością jednego pracownika i koniecznością obciążania dodatkowymi obowiązkami pozostałych, wolą pracownika mężczyznę lub kobietę bezdzietną.
Cały artykuł dostępny na stronie www.mama.info.pl pod adresem: http://www.mama.info.pl/artykuly/dla-mamy/0/kariera-kontra-wychowanie-dziecka
Znajdziecie nas też na facebooku:
http://www.facebook.com/NajlepszyPortalDlaMamy?fref=ts
Nadgodziny, częste wyjazdy służbowe, dyspozycyjność – to często cena kariery zawodowej. Przerwy na karmienie, choroby dziecka, czas na zabawę z maluchem – to aspekty macierzyństwa. Czy da się je pogodzić?
Młoda matka na rynku pracy nie ma lekko. Powrót do aktywności zawodowej po urodzeniu dziecka jest utrudniony, niezależnie czy wraca do pracy w swojej dotychczasowej firmie czy też szuka nowego miejsca zatrudnienia. Nawet zakładając, że do pracy uda jej się powrócić, czyli zmobilizowała się do powrotu, znalazła opiekunkę do dziecka lub posłała je do żłobka czy przedszkola i nawet nieźle idzie jej godzenie pracy zawodowej z byciem mamą – mimo to nie jest i nigdy nie będzie uważana za pełnowartościowego pracownika, nie dorówna pracownikowi płci męskiej lub bezdzietnej kobiecie. Dlaczego? Trudno tu nawet doszukiwać się złej woli ze strony pracodawcy, że mając do wyboru kandydatów o równorzędnych kwalifikacjach, a rożnej płci, z wielkim prawdopodobieństwem wybierze mężczyznę. Decyduje prosta kalkulacja – zatrudnienie matki niesie ze sobą ryzyko jej częstej nieobecności w pracy z powodu chociażby pobytu na zwolnieniu na opiekę na chorujące dziecko. Sam pracownik też przecież może zachorować, taka możliwość zawsze istnieje, ale jeśli w grę wchodzi małe dziecko, ryzyko częstych nieobecności znacząco wzrasta. Dziecko jednak przeważnie ma też ojca – czemu więc on nie może iść na zwolnienie w przypadku choroby dziecka? W niektórych rodzinach rzeczywiście rodzice wymieniają się zwolnieniami i raz L4 bierze jedno, następnym razem drugie z nich. W przypadku jednak dużych rozbieżności w dochodach na zwolnienie na opiekę nad dzieckiem idzie przeważnie strona mniej zarabiająca, którą w większości przypadków jest kobieta. Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy to wynik prostych obliczeń – ponieważ każdy dzień przebywania na zwolnieniu jest płatny tylko w 80% oczywiste jest, że jeśli na zwolnienie pójdzie strona słabiej wynagradzana, straty powstałe z tego tytułu w budżecie rodziny będą mniejsze. I drugi powód – pracodawcy niechętnym okiem patrzą na absencję spowodowaną chorobą. Jeśli więc miałoby to pociągnąć za sobą konsekwencje w postaci np. wytypowania pracownika do zwolnienia, mniejszym złem będzie utrata pracy przez słabiej zarabiającego współmałżonka. Tak kalkulują pracownicy.
Pracodawcy również kalkulują – w pierwszej kolejności muszą mieć przecież na względzie zysk firmy i minimalizację kosztów. Nie dziwi zatem, że myśląc o unikaniu strat spowodowanych częstą nieobecnością jednego pracownika i koniecznością obciążania dodatkowymi obowiązkami pozostałych, wolą pracownika mężczyznę lub kobietę bezdzietną.
Cały artykuł dostępny na stronie www.mama.info.pl pod adresem: http://www.mama.info.pl/artykuly/dla-mamy/0/kariera-kontra-wychowanie-dziecka
Znajdziecie nas też na facebooku:
http://www.facebook.com/NajlepszyPortalDlaMamy?fref=ts