Coraz więcej wskazuje na to, że niewiele samorządów podejmie decyzję o otwieraniu żłobków i przedszkoli już od 6 maja. Wiadomo, że na razie na terenie Warszawy oraz kilku innych dużych miast nie dojdzie do otwarcia placówek.
Samorządowcy i prezydenci miast wskazują na kilka powodów. Po pierwsze opublikowane przez ministerstwo rodziny wytyczne jak należy zorganizować opiekę nad dziećmi w czasie trwającej jeszcze epidemii koronawirusa, zawierają tyle punktów i szczegółów, że po prostu trudno będzie wprowadzić je w życie w zasadzie w ciągu czterech dni roboczych, bo przecież „po drodze” mamy jeszcze majówkę.
Po drugie rząd obiecuje dostarczenie środków dezynfekujących do przedszkoli i żłobków, niewiadomo jednak do końca czy personel i same dzieci mają nosić maseczki (oczywiście tylko w grupach 5- i 6-latków, gdyż młodsze są zwolnione z tego obowiązku) i kto ma je zakupić. Zalecane jest codzienne dezynfekowanie wszystkich wspólnych powierzchni od klamek, blatów zaczynając, aż po każdą skakankę, piłkę oraz urządzenia na placu zabaw – po używaniu przez każdą grupę dzieci. Wydaje się, że trzeba będzie w wielu placówkach zatrudnić dodatkowe osoby, które zajmą się tylko dezynfekcją, a przecież dodatkowo powinny zostać także przeszkolone jak mają to robić… Z kolei zgodnie z wytycznymi ministerstwa rodziny, część opiekunek należy zastąpić młodszymi, aby uniknąć wykonywania pracy w przedszkolu przez osoby powyżej 60.roku życia.
Z kolei Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia komentuje, że decyzja o tak szybkim otwarciu części placówek oświatowych jest zdecydowanie przedwczesna ze względów epidemicznych właśnie i apeluje do rodziców o nieposyłanie dzieci do żłobków i przedszkoli.
Swój apel argumentują tym, że mamy niepokojące wieści z Wielkiej Brytanii, gdzie zmarła spora grupa dzieci do lat 5 zakażona tajemniczym dodatkowym patogenem, z których część miała także koronawirusa. Dzieci cierpiały na bóle brzucha, zapalenie mięśnia sercowego, wymioty, biegunkę, także krwotoczną. Na tę chwilę jeszcze niewiadomo jak bardzo przyczynił się do tych zgonów koronawirus.
Zbyt mało wiemy jeszcze o covid-19, aby ryzykować wystąpienie dużych ognisk choroby dzięki nosicielstwu bezobjawowemu, które jest charakterystyczne dla dzieci. Nie wiemy w ogóle jaki procent społeczeństwa jest nosicielami wirusa, a także jaki jest poziom przeciwciał u ozdrowieńców i czy ich odporność jest czasowa czy trwała.
Te wszystkie argumenty obecnie wybrzmiewają w dyskusji publicznej. Wydaje się też, że niewielu rodziców zdecyduje się posłać dziecko do placówki, nawet jeśli będzie otwarta już 6 maja.