Wydawnictwo Jung-off-ska przedstawia klasykę literatury dziecięcej z pięknymi ilustracjami Joanny Rusinek – książkę „35 maja” Erich Kästner
Przełożyła: Stefania Baczyńska
Ilustrowała: Joanna Rusinek
Premiera: 14 marca 2018 roku
Wiek: 8 – 12
Nie ma rzeczy niemożliwych. Nawet, gdy dostajesz w szkole zadanie napisania wypracowania o morzach południowych, a nigdy tam nie byłeś. Przecież wystarczy, aby był 35 maja w czwartek. Seria nieprzypadkowych zdarzeń, bo 35 maja nic nie dzieje się przypadkiem, doprowadziła do wielkiej wyprawy trzech podróżników przez starą szafę do mórz południowych. Konrad ze stryjem Rabarbarem i czarnym koniem Negro Kaballo wczesnym popołudniem rozpoczęli swoją niesamowitą podróż. Ich przygody były czasami przerażające, czasami zabawne, czasami niebezpieczne, czasami pouczające, ale wszystkie pasjonujące.
Naszym bohaterskim wędrowcom jednak nic nie było zbyt straszne, nic nie wydawało się dziwne. Nawet kraina potężnych Pasibrzuchów, gdzie dzieci płacą połowę, ani postacie historyczne, które okazały się całkowicie inne niż na kartach podręczników, nie zdziwił ich nawet Świat na opak, gdzie to rodzice muszą chodzić do szkoły i nie przeraziło zmechanizowane miasto zasilane elektrycznością z wodospadu Niagara…
A im byli bliżej celu, tym więcej niebezpiecznych, dzikich zwierząt na nich czyhało w zaroślach. Jednak spotkanie z mieszkańcami wyspy na morzu południowym wynagrodziło im wszystkie dotychczasowe nieprzyjemności. Szczególnie miła okazała się Pietruszeczka, której ojciec był słynnym czarnoskórym wodzem a matka Holenderką.
Całe szczęście, że Konrad zdążył wrócić do domu przed kolacją. I napisać wypracowanie o morzach południowych do szkoły.
Książka dostępna również w wersji limitowanej – z audiobookiem w mistrzowskim wykonaniu Piotra Fronczewskiego
O autorze:
Erich Kästner – niemiecki pisarz, satyryk, poeta, urodzony na przełomie XIX i XX wieku, zajmuje ważne miejsce w światowej literaturze dla dzieci i młodzieży.
Kto z dorosłych czytelników nie zna historii Emila z powieści Emil i detektywi, czy dwóch bliźniaczek Mani i Ani, kto nie pamięta przygód Michałka mieszczącego się w pudełku od zapałek, ilu z nas wzruszało się przy Latającej klasie? Erich Kästner odznaczony Medalem im. Hansa Christiana Andersena, udowodnił, że dobra literatura wygrywa z czasem, a pewne wartości nigdy się nie starzeją. Z życia Ericha Kästnera do jego powieści przedostała się ukochana mama fryzjerka, miłość do makaronu z szynką i zamiłowanie do pisania listów oraz kartek pocztowych.
Przed i podczas II wojny światowej jego twórczość, ze względu na antynazistowskie poglądy autora, była zakazana w Niemczech. Do dziś jego książki zostały przetłumaczone aż na 59 języków. Duża część z nich została sfilmowana, niektóre kilkakrotnie.
O ilustratorce:
Joanna Rusinek – graficzka, ilustratorka książek dla dzieci, autorka ilustracji prasowych, okładek książek i plakatów, współwłaścicielka studia graficznego Kreska i Kropka.
Absolwentka Wydziału Grafiki ASP w Krakowie.
Współpracuje z gazetami i czasopismami (m.in. „Gazeta Wyborcza”, „Duży Format”, „Wysokie Obcasy”, „Tygodnik Powszechny”), projektuje okładki płyt, audiobooków i książek, współuczestniczy w produkcjach filmów animowanych (m.in. serialu dla dzieci p.t. Wierszyki domowe). Przede wszystkim jednak specjalizuje się w ilustrowaniu książek dla dzieci. Ilustrowała także książki swojego brata, Michała Rusinka, m.in. Mały Chopin (publikacja w kilkunastu językach na całym świecie), Zaklęcie na „w”, Wierszyki domowe, Wierszyki rodzinne, Pałac Prezydencki dla dzieci oraz Limeryki i inne wariacje.
Mieszka w Krakowie.
Wydawnictwo Jung-off-ska
http://jungoffska.pl/kategoria/35-maja
FRAGMENT KSIĄŻKI:
— Obejrzyjmy sobie tego prezydenta — zaproponował Rabarbar.
I poszli w ślad za wolno toczącym się pałacem prezydenta.
Kiedy wreszcie pałac wtoczył się do parku z automatami i zatrzymał się, zajrzeli zaciekawieni przez okno.
— A to tłuścioch — szepnął stryj.
— Panowie! — krzyknął Konrad. — Przecież to jest gruby Baryła!
— A ty skąd znasz prezydenta Pasibrzuchów?
— Ależ gruby Baryła był w naszej szkole. Został jedenaście razy na drugi rok, taki był leń! — opowiadał chłopiec.
— Wreszcie w trzeciej klasie ożenił się i wyjechał z miasta. Mówiono, że chce zostać rolnikiem, nie mieliśmy pojęcia, że został prezydentem w Krainie Pasibrzuchów.
Konrad zapukał do okna i zawołał:
— Baryła!
Prezydent, gruby jak balon na uwięzi, odwrócił się ze złością na łóżku i mruknął niechętnie:
— Czego tam?
— Cóż to? Nie poznajesz mnie? — spytał chłopiec.
Baryła otworzył maleńkie oczy, które ledwie widać było w tłustej twarzy, uśmiechnął się z trudem i spytał:
— A ty co tu robisz, Konradzie?
Stryj Rabarbar uchylił kapelusza i powiedział, że jest stryjem Konrada i że są tutaj tylko przejazdem w podróży nad południowe morze.
— Odprowadzę was aż do granicy — powiedział prezydent Baryła. — Chciałbym tylko przedtem coś przegryźć. Chwileczkę, panowie. — Sięgnął do nocnego stolika i wyjął stamtąd pudełeczko. — Najpierw kilka pikantnych zakąsek — westchnął, włożył białą pigułkę do ust i nacisnął guzik. Natychmiast na przeciwnej ścianie ukazał się barwny obraz, który przedstawiał sardynki w oliwie, jajka w majonezie i salami. — Teraz jeszcze ładny kawałek chrupiącej gęsiny — powiedział prezydent, zażył różową pigułkę i znów nacisnął guziczek. Na białej ścianie pojawił się obraz wspaniałej gęsi z pieczonymi jabłkami i mizerią. — A na zakończenie lody z owocami — dodał Baryła, wziął żółtą pigułkę i trzeci raz nacisnął guzik. Na ścianie ukazał się wspaniały puchar z lodami i połówkami brzoskwiń.
Konradowi nabiegła ślinka do ust.
— Dlaczego pan zażywa pigułki? — spytał stryj. Jako aptekarza interesowało go to szczególnie.
— Jedzenie zbytnio wyczerpuje — zapewniał prezydent — natomiast w formie pigułek dzięki obrazom smakuje zupełnie tak samo, a kosztuje o wiele mniej trudu.
Podczas gdy dwaj goście nie mogli wyjść ze zdziwienia, Baryle udało się wyjść z łóżka. Miał na sobie tylko spodenki kąpielowe. Inne części ubrania były namalowane wprost na skórze. Kołnierzyk, szelki, marynarka, spodnie, koszula, skarpetki i buty.
— Dowcipne, co? — zapytał. — Mój wynalazek! To wieczne ubieranie się i rozbieranie pochłania niepotrzebnie czas i pracę.
Sapał przy tym i stękał, aż wygramolił się z pokoju. Trwało to strasznie długo, zanim wytoczył się ze swojego domu. Przywitał się z dawnym kolegą szkolnym w miarę serdecznie, podał również rękę stryjowi.
— Zanim pospieszycie nad południowe morze, musicie zobaczyć naszą stację doświadczalną — powiedział.
Poszli powoli przez niebieskoszarą łąkę. Nagle zaczął padać deszcz.