W 2012 r. zbankrutowało aż 10 biur podróży, rok później – dwa. Trwający sezon na razie nie przyniósł złych wieści. Turyści wypoczywają za granicą bez obaw, choć zdarza się, że wymarzone wakacje nie spełniają warunków oferty z katalogu.
W przypadku upadłości biura podróży turysta w pierwszej kolejności powinien zgłosić się do swojego rezydenta. U niego uzyska informacje, czy pobyt jest kontynuowany czy skrócony i kiedy nastąpi powrót do kraju.
Jeśli nie ma kontaktu z przedstawicielem organizatora wyjazdu, należy skontaktować się z polskim konsulatem. „Stąd informacje trafiają do Urzędu Marszałkowskiego oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki. Uruchamiana jest gwarancja ubezpieczenia touroperatora, a środki z niej przeznaczane są na powrót turystów do kraju” – mówi serwisowi infoWire.pl Tomasz Rosset, sekretarz Polskiej Izby Turystyki.
Z tej samej puli opłacane są roszczenia klientów upadających biur podróży. Niestety – często otrzymują oni tylko część pieniędzy. Ma się to zmienić wraz z utworzeniem Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, nad którego przyjęciem pracuje obecnie rząd.
Rekompensaty możemy żądać, gdy standard wycieczki jest inny niż ten, za który zapłaciliśmy. „Swoje uwagi należy niezwłocznie przekazać do rezydenta, najlepiej na piśmie z dołączonymi zdjęciami lub filmem. Ten ma obowiązek przyjąć reklamację” – dodaje Tomasz Rosset.
Reklamację trzeba też złożyć po przyjeździe u touroperatora. Ma on 30 dni na ustosunkowanie się do naszych uwag. Jeśli tego nie zrobi, reklamacja zostaje uznana. Gdy organizator podróży nie uwzględni naszego stanowiska, skargę możemy zgłosić do Rzecznika Praw Konsumentów. Ostatecznością, choć występującą bardzo rzadko, jest droga sądowa.
www.infowire.pl