Od września 2015 roku każdy polski czterolatek ma mieć zapewnione miejsce w przedszkolu. Obowiązek zorganizowania wszystkiego na czas spoczywa na gminach. Urzędy jednak nie spieszą się z podejmowaniem decyzji.
Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna – jest wiele jednostek, które nie mają wystarczającej liczby miejsc w placówkach publicznych. Rozwiązaniem byłaby współpraca z prywatnymi przedszkolami wyłonionymi na drodze konkursu ofert. Zwycięzcy, zamiast 75 proc dotacji, dostawaliby 100 proc. Musieliby jednak dostosować pobierane opłaty, tak aby nie przekraczały kwot ustalonych w państwowych podmiotach.
– To jest ostatni dzwonek dla gmin, które nie mają odpowiedniej liczby miejsc dla czterolatków, aby rozpisały konkurs na przystąpienie niepublicznych przedszkoli do powszechnej rekrutacji – apeluje Grzegorz Pochopień, dyrektor departamentu analiz i prognoz Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN).
Dla samorządów sprawa nie jest jednak tak oczywista. Jak się okazuje, nie wiele z nich zamierza skorzystać z takiej możliwości. Niechętnie do pomysłu odnoszą się zwłaszcza mniejsze gminy. Są one przekonane, że miejsca się znajdą, bo zwolnią je sześciolatki. Tego typu podejście może jednak wywołać nie małe problemy. Jeśli jakieś dziecko nie zostanie przyjęte do przedszkola, a rodzic odwoła się od decyzji do sądu administracyjnego – gmina będzie zmuszona je gdzieś umieścić.
Nieco inaczej sytuacja wygląda w dużych miastach. Dla samorządów jasnym jest, że konkursy muszą być rozpisane. Póki co nie podejmują jednak żadnych działań, choć taka możliwość istnieje już od września 2013 roku.
– Zamierzamy rozpisać konkurs dla niepublicznych przedszkoli na przystąpienie do powszechnej rekrutacji. Obecnie nie mamy jeszcze ustalonych zasad ani kryteriów dotyczących ofert – informuje Dziennik Gazetę Prawną – Ewa Lemisiewicz z Miejskiego Zarządu Oświaty w Bielsku-Białej.
W innych miastach sytuacja wygląda podobnie. Czas leci, niektóre samorządy rozpoczynają rekrutację do przedszkoli już w lutym. Procedury konkursowe jeszcze nie ruszyły. Warto jednak pamiętać, że formalności ciągną się czasami nawet przez kilka miesięcy.
Na całej tej sytuacji mogą ucierpieć trzylatki. Obowiązek przyjmowania do przedszkoli dzieci czteroletnich może ograniczyć ilość dostępnych dla nich miejsc, a co za tym idzie zmusić rodziców do korzystania z niepublicznych placówek.
Źródło: serwisy.gazetaprawna.pl
Joanna Chraniuk