Analiza IBE powinna zastanowić każdego rodzica i nauczyciela. Uczniowie pozbawieni technologicznych zdobyczy osiągają słabsze wyniki, ale też słabsi są ci, którzy w nadmiarze korzystają z komputera, tabletu, komórki czy Internetu.
Czy nowoczesne technologie pomagają w nauce? Zdania naukowców są w tej sprawie od dawna podzielone. Nowych argumentów dostarcza ostatnie międzynarodowe badanie umiejętności
15-latków (PISA).
A sprawa jest ważna, bo w ciągu 12 lat w domach polskich gimnazjalistów nastąpiła sieciowa rewolucja. Jeszcze w 2000 r. dostęp do Internetu miało zaledwie 19 proc. z nich. W 2009 r. odsetek zwiększył się do 85 proc., a trzy lata później osiągnął blisko 94 proc. Polska odrobiła ogromny dystans dzielący ją od bogatszych państw, w tym zwłaszcza krajów skandynawskich.
Nowe technologie informacyjno-komunikacyjne to nie tylko komputer. Młodzi ludzie korzystają też z telefonów komórkowych z dostępem do Internetu (69 proc.), konsol do gier (36 proc.), tabletów (13 proc.) i czytników książek (17 proc.). Pod względem wykorzystania tych urządzeń polscy uczniowie niewiele różnią się od rówieśników z innych krajów. Jedyna znacząca różnica dotyczy konsol do gier – te znacznie częściej wykorzystywane są w krajach skandynawskich czy w Niemczech.
On-line z umiarem
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, jak korzystanie z TIK przekłada się na umiejętności uczniów. Dzięki szczegółowym danym z badania PISA można jednak zauważyć część prawidłowości. Jakich? Choćby dotyczących tego, jak często warto korzystać z nowych technologii. Uczniowie, którzy najrzadziej korzystali z nowych technologii, osiągali niższe wyniki w badaniu PISA niż ci, którzy korzystali z nich częściej. Jednocześnie uczniowie, którzy poświęcają na to bardzo dużo czasu, osiągali gorsze wyniki niż ci, którzy z komputera, Internetu oraz elektronicznych gadżetów korzystali z większym umiarem.
Najważniejszym wnioskiem powinno stać się dobrze zatem znane powiedzenie: co za dużo, to niezdrowo.
Co dzieci robią w sieci?
Odpowiedzi 15-latków o sposoby wykorzystywania technologii informacyjno-komunikacyjnych obalają jeden z najbardziej rozpowszechnionych mitów. Czyli przekonanie, że gry komputerowe są w ich życiu wszechobecne. Co trzeci młody człowiek w tym wieku deklarował, że nie gra wcale. Choć trzeba przyznać, że grupa tych, którzy grają codziennie, jest spora – 20 proc. Wyraźnie widać, że gry komputerowe to domena chłopców. Do codziennych rozgrywek przyznało się 35 proc. z nich. Wśród dziewcząt grających codziennie jest zaledwie 4 proc.
Polscy nastolatkowie nie różnią się w tym bardzo od rówieśników z innych krajów. Spośród tych, którzy codziennie korzystają z TIK w domu, najwięcej spędza ten czas w serwisach społecznościowych lub przeszukując Internet dla przyjemności, np. oglądając filmy na YouTube.
Polscy uczniowie nie różnią od uczniów innych krajów, jeżeli chodzi o czas spędzany w Internecie. Powyżej dwóch godzin dziennie poświęca na to 53 proc. chłopców i 44 proc. dziewcząt. Co piąty z badanych uczniów (wśród chłopców aż co czwarty) podał, że korzysta z sieci ponad cztery godziny dziennie. W niektórych krajach, np. w Szwecji czy Estonii, uczniowie deklarują jeszcze dłuższy czas korzystania z Internetu.
TIK w polskiej szkole
W samej szkole dostęp do komputerów czy urządzeń takich jak drukarki polscy uczniowie mają gorszy niż ich rówieśnicy z innych krajów. Odbiegamy nie tylko od bogatszych państw, ale także od tych środkowoeuropejskich.
W 2012 r. korzystanie z Internetu w szkole deklarowało 65 proc. polskich 15-latków. Kolejne 25 proc. uczniów deklaruje, że wprawdzie Internet w szkole jest, to z niego nie korzysta. 11 proc. polskich 15-latków twierdzi, że nie ma dostępu do Internetu w szkole. Bardzo podobnych odpowiedzi udzielili polscy uczniowie w 2009 r. (proporcje wyniosły wtedy odpowiednio 63,5 proc., 31,5 proc. i 5 proc.). Odpowiedzi polskich uczniów nie różnią się znacząco od odpowiedzi uczniów w innych krajach. Owszem, w krajach skandynawskich, ale też np. w Portugalii, Austrii i Holandii odsetek uczniów deklarujących brak Internetu w szkole wynosi mniej niż 5 proc, ale nie brak też krajów, gdzie odsetek ten przekracza 20 proc. (Japonia, Izraal, Włochy, Turcja).