Jak świat światem, dziecku trzeba pokazać jego miejsce w szeregu. Czasem krzyknąć, postraszyć, czy zawstydzić, żeby wiedziało jak należy się zachowywać i wyrosło na porządnego dorosłego. Doprawdy? Tak przynajmniej myśli wiele osób ze starszego pokolenia. Stawiam jeden do dziesięciu, a może nawet do stu, że większość obecnych młodych rodziców doświadczyła, w mniejszym lub większym stopniu, takiego wychowania. Część uznała, że tak ma być i w tym duchu kultywuje podejście przodków wobec własnych dzieci, część się buntuje i poszukuje nowych dróg. Widać trend powrotu do zachowań wzorowanych na kulturach pierwotnych, bliższych naturze, gdzie potrzeby ludzkiego noworodka i ich zaspakajanie nie zostały uregulowane wymaganiami tworzących się nowożytnych, uprzemysłowionych społeczności. Chodzi najczęściej o noszenie dziecka w bliskości rodzica, długie karmienie piersią, wspólne spanie, dawanie zrozumienia i wsparcia dziecku, słuchanie go. Jednak wieść gminna niesie, że tak robiąc wychowa się tyrana, tudzież mazgaja niezdolnego do oddzielenia się od maminej spódnicy, niezgułę, niezdarę i wszystko inne na „nie”, co to rodziców ubezwłasnowolni i da popalić wszystkim innym. Cóż… nic bardziej mylnego! By uzyskać zrozumienie tego, jak rozwija się niedojrzały mózg dziecka od momentu narodzin, co mu w naszym rodzicielskim postępowaniu pomaga, a co szkodzi, warto sięgnąć po lekturę autorstwa Margot Sunderland „Mądrzy rodzice”. Książka ta, opierając się na wynikach badań neuropsychologiii, z tej perspektywy porusza tak żywotne dla świeżo upieczonych rodziców tematy jak rolę płaczu, lęku separacyjnego, snu, źródeł trudnych zachowań, konieczności dyscypliny, rodzenia się miłości oraz potrzeby dbania wychowujących potomstwo o siebie samych. Nie tylko opisuje procesy jakie zachodzą w mózgu dziecka, mechanizmy wydzielania się hormonów, wywołujących dobrostan lub stres, wpływających na sposób dalszego kształtowania się tego niezwykłego organu, ekspresję takich, czy innych czynników genetycznych. Pokazuje również w czytelny i obrazowy sposób różne strategie radzenia sobie w wielu typowych i zarazem wymagających sytuacjach na osi rodzic i jego progenitura. Wychowanie skoncentrowane na rozumieniu emocji dziecka i wspieraniu go, ma na celu wzmocnić je, wytworzyć ścieżki neuronalne w jego mózgu. Pozwoli to w dalszym życiu lepiej radzić sobie ze stresem, nie poddawać się w chwilach porażek i dramatów, ale zawsze być gotowym do zmierzenia się z wyzwaniami. Takie podejście do malca, dostosowanie wymagań do jego możliwości biologicznych, zrozumienie dla jego wewnętrznego świata daje też szansę na zbudowanie dobrej i trwałej więzi. Pomoże ona w przyszłości rozwiązać wiele problemów, gdy na przykład młody człowiek zetknie się z agresją rówieśników, czy potem burzą hormonalna wieku dojrzewania, a następnie z wieloma dorosłymi zadaniami oraz stratami. Nie jest łatwo ogrom treści zawartej w książce opisać krótko i treściwie, przynajmniej tu piszącej, ale naprawdę warto uzbroić się w wiedzę, by być bardziej świadomym rodzicem. A jeśli popełniło się już błędy, zrozumieć skąd się wzięły, zadbać o siebie oraz swoje akumulatory, być może odważyć się skorzystać z psychoterapii. A zaraz potem zakasać rękawy do naprawienia relacji z potomstwem. Niewątpliwym zyskiem lektury może też być zdobycie gruntu pod nogami i argumentów do dyskusji z babciami, czy koleżankami, bo jak tematyka przeróżnych forów pokazuje, niełatwo wesprzeć dziecko, gdy wokół taki nacisk na szybkie i nierzadko przedwczesne usamodzielnianie oraz związane z tym różnorodne treningi. Książka z pewnością ma szanse pomóc wszystkim rodzicom – tym, wychowującym dzieci wyjątkowe, acz typowe oraz tym, którym przyszło się zmierzyć z nadpobudliwością, czy autyzmem swoich pociech. I to nawet pomimo tego, że akurat rozumienie tych ostatnich zjawisk wydaje się być w ujęciu autorki nieco naiwne i niepełne. Sądzę, że chociaż narracja zwrócona jest w stronę kobiet, treści przekazywane mogą być interesujące także dla tatusiów, ponieważ są oparte na konkretach. A to, jak wiadomo, jest zazwyczaj doceniane przez tę część ludzkości.
Autor: Żaneta Makowiecka
Recenzja została napisana w ramach kampanii Fundacji Rodzice Przyszłości:
„Każde Twoje Słowo Zmienia Życie”.
Celem kampanii jest zwrócenie uwagi na problem stosowania przemocy emocjonalnej wobec dzieci.
Bądź Świadomym Rodzicem – wypełnij bezpłatny Test Świadomego Rodzica na stronie:
http://rodziceprzyszlosci.pl/
Jak świat światem, dziecku trzeba pokazać jego miejsce w szeregu. Czasem krzyknąć, postraszyć, czy zawstydzić, żeby wiedziało jak należy się zachowywać i wyrosło na porządnego dorosłego. Doprawdy? Tak przynajmniej myśli wiele osób ze starszego pokolenia. Stawiam jeden do dziesięciu, a może nawet do stu, że większość obecnych młodych rodziców doświadczyła, w mniejszym lub większym stopniu, takiego wychowania. Część uznała, że tak ma być i w tym duchu kultywuje podejście przodków wobec własnych dzieci, część się buntuje i poszukuje nowych dróg. Widać trend powrotu do zachowań wzorowanych na kulturach pierwotnych, bliższych naturze, gdzie potrzeby ludzkiego noworodka i ich zaspakajanie nie zostały uregulowane wymaganiami tworzących się nowożytnych, uprzemysłowionych społeczności. Chodzi najczęściej o noszenie dziecka w bliskości rodzica, długie karmienie piersią, wspólne spanie, dawanie zrozumienia i wsparcia dziecku, słuchanie go. Jednak wieść gminna niesie, że tak robiąc wychowa się tyrana, tudzież mazgaja niezdolnego do oddzielenia się od maminej spódnicy, niezgułę, niezdarę i wszystko inne na „nie”, co to rodziców ubezwłasnowolni i da popalić wszystkim innym. Cóż… nic bardziej mylnego! By uzyskać zrozumienie tego, jak rozwija się niedojrzały mózg dziecka od momentu narodzin, co mu w naszym rodzicielskim postępowaniu pomaga, a co szkodzi, warto sięgnąć po lekturę autorstwa Margot Sunderland „Mądrzy rodzice”. Książka ta, opierając się na wynikach badań neuropsychologiii, z tej perspektywy porusza tak żywotne dla świeżo upieczonych rodziców tematy jak rolę płaczu, lęku separacyjnego, snu, źródeł trudnych zachowań, konieczności dyscypliny, rodzenia się miłości oraz potrzeby dbania wychowujących potomstwo o siebie samych. Nie tylko opisuje procesy jakie zachodzą w mózgu dziecka, mechanizmy wydzielania się hormonów, wywołujących dobrostan lub stres, wpływających na sposób dalszego kształtowania się tego niezwykłego organu, ekspresję takich, czy innych czynników genetycznych. Pokazuje również w czytelny i obrazowy sposób różne strategie radzenia sobie w wielu typowych i zarazem wymagających sytuacjach na osi rodzic i jego progenitura. Wychowanie skoncentrowane na rozumieniu emocji dziecka i wspieraniu go, ma na celu wzmocnić je, wytworzyć ścieżki neuronalne w jego mózgu. Pozwoli to w dalszym życiu lepiej radzić sobie ze stresem, nie poddawać się w chwilach porażek i dramatów, ale zawsze być gotowym do zmierzenia się z wyzwaniami. Takie podejście do malca, dostosowanie wymagań do jego możliwości biologicznych, zrozumienie dla jego wewnętrznego świata daje też szansę na zbudowanie dobrej i trwałej więzi. Pomoże ona w przyszłości rozwiązać wiele problemów, gdy na przykład młody człowiek zetknie się z agresją rówieśników, czy potem burzą hormonalna wieku dojrzewania, a następnie z wieloma dorosłymi zadaniami oraz stratami. Nie jest łatwo ogrom treści zawartej w książce opisać krótko i treściwie, przynajmniej tu piszącej, ale naprawdę warto uzbroić się w wiedzę, by być bardziej świadomym rodzicem. A jeśli popełniło się już błędy, zrozumieć skąd się wzięły, zadbać o siebie oraz swoje akumulatory, być może odważyć się skorzystać z psychoterapii. A zaraz potem zakasać rękawy do naprawienia relacji z potomstwem. Niewątpliwym zyskiem lektury może też być zdobycie gruntu pod nogami i argumentów do dyskusji z babciami, czy koleżankami, bo jak tematyka przeróżnych forów pokazuje, niełatwo wesprzeć dziecko, gdy wokół taki nacisk na szybkie i nierzadko przedwczesne usamodzielnianie oraz związane z tym różnorodne treningi. Książka z pewnością ma szanse pomóc wszystkim rodzicom – tym, wychowującym dzieci wyjątkowe, acz typowe oraz tym, którym przyszło się zmierzyć z nadpobudliwością, czy autyzmem swoich pociech. I to nawet pomimo tego, że akurat rozumienie tych ostatnich zjawisk wydaje się być w ujęciu autorki nieco naiwne i niepełne. Sądzę, że chociaż narracja zwrócona jest w stronę kobiet, treści przekazywane mogą być interesujące także dla tatusiów, ponieważ są oparte na konkretach. A to, jak wiadomo, jest zazwyczaj doceniane przez tę część ludzkości.
Autor: Żaneta Makowiecka
Recenzja została napisana w ramach kampanii Fundacji Rodzice Przyszłości:
„Każde Twoje Słowo Zmienia Życie”.
Celem kampanii jest zwrócenie uwagi na problem stosowania przemocy emocjonalnej wobec dzieci.
Bądź Świadomym Rodzicem – wypełnij bezpłatny Test Świadomego Rodzica na stronie:
http://rodziceprzyszlosci.pl/