Wakacje to dobra pora na rozszerzanie diety dzieci, którym dopisuje apetyt, a jeszcze lepsza na modyfikację jadłospisu niejadków. Dlaczego akurat wakacje? Przede wszystkim dlatego, że mamy do dyspozycji mnóstwo sezonowych warzyw i owoców. Im szerszy wybór, tym większa szansa na to, że któryś z nowych produktów posmakuje maluchowi. Letnia aura sprzyja też organizacji posiłków na świeżym powietrzu. Poniżej kilka sposobów na to, by wykorzystać wakacje na zmianę jadłospisu na zdrowszy.
1. Posiłek na łonie natury
Każdy chyba pamięta to wakacyjne uczucie głodu, gdy chciałoby się zjeść konia z kopytami. Kolacja na koloniach, kanapka na plaży, obiad po długiej wycieczce smakują zawsze inaczej niż w domu. Najlepszym przyjacielem zdrowego odżywiania jest głód. Największym jego wrogiem – węglowodanowe przekąski. Ruch, kąpiele w morzu, jeziorze czy basenie i świeże powietrze naturalnie wzmagają dziecięcy apetyt. Starajmy się zaplanować godzinę posiłku tak, by wszyscy zdążyli dobrze zgłodnieć. Jadąc z niejadkiem na wakacje, warto spróbować część posiłków zaplanować na świeżym powietrzu. Nowa, odmienna sceneria sprawia, że dziecko jest bardziej skłonne zrezygnować ze swoich wyuczonych nawyków i reakcji, które towarzyszą domowym posiłkom (grymaszenie, protesty). Nam, rodzicom, łatwiej jest dać dziecku więcej luzu, a to najlepszy sposób na niejadka. Wakacyjny nastrój i obcowanie z naturą pozwalają nam cieszyć się posiłkiem i wzajemnym towarzystwem. Taki entuzjazm szybko udziela się dzieciom.
2. Wspólna wyprawa na zakupy
Próbowaliście kiedyś zabrać dziecko na targ warzywny po to, by pomogło Wam wybrać produkty na obiad? To doskonały sposób żeby zachęcić malucha do jedzenia warzyw. Potraktujmy wyprawę na zakupy jak ważne, radosne wydarzenie, a zakupionym produktom nadajmy rangę zdobyczy. Warzywniak to dobra okazja do wspólnego dotykania i wąchania warzyw. To właśnie jest właściwe miejsce na opowieści o tym, czym jest zdrowe odżywianie. Opowiadanie o tym podczas posiłku, kiedy informacje o witaminach i cennym błonniku są tylko argumentami za tym, by niejadek zjadł to, co nałożyliśmy mu na talerz nie odniosą już efektu.
3. Zrób to sam, czyli zachęta do samodzielności
Już trzylatek jest w stanie zrobić sobie kolację. Wystarczy, że przygotujemy mu do wyboru kilka składników, pieczywo i drewniany nóż do smarowania albo kilka rodzajów umytych i posiekanych warzyw, z których mały kucharz wyczaruje dla siebie sałatkę. Wykorzystuję ten sposób, gdy chcę wprowadzić jakiś nowy produkt do diety mojego przedszkolaka. Wiem, że jeśli sama włożyłabym mu na go na talerz, prawdopodobnie prosiłby aby natychmiast go zabrać, a najlepiej wymienić od razu cały talerz. Gdy sam podejmie decyzję o spróbowaniu nowego smaku, zadowolony z własnego wyboru zachwala potrawę wszystkim domownikom.
Więcej na temat zmiany diety na zdrowszą pisałam w tekstach:
http://spelnionamama.pl/2013/06/wakacyjny-wyjazd-po-zdrowie/
http://spelnionamama.pl/2013/06/plazowy-fenomen-czyli-wakacyjny-sposob-na-niejadka/
http://spelnionamama.pl/2013/05/jak-nauczyc-dziecko-jesc-kasze/