Przychodzisz na poczęstunek do znajomych, ale wychodzisz z kompletem garnków albo kocem z wełny merynosa i kredytem do spłacenia – tak dla wielu osób zaczyna się przygoda ze sprzedażą bezpośrednią. Dystrybuowane w ten sposób produkty kosztują dużo, ale wciąż znajdują się chętni, by przeznaczyć na nie nawet kilka tysięcy złotych.
Komentuje Malwina Wrotniak, Bankier.pl:
– Spotkania połączone z prezentacją i sprzedażą różnych przedmiotów kiedyś organizowano głównie w domach, dziś coraz częściej odbywają się na neutralnym gruncie – w sanatoriach, restauracjach, domach kultury, a nawet w salach parafialnych. Wszystkie te pościele, garnki, roboty kuchenne czy preparaty lecznice mają „wyjątkowe właściwości i niepowtarzane ceny”. W efekcie znajdują nabywców. Uczestnikom spotkań, którzy nie posiadają wystarczających oszczędności z marszu oferuje się kredytowanie zakupów. Tym samym wiele rodzin staje się posiadaczami rzeczy mało potrzebnych, za to mocno kosztownych.
Mało kto natomiast pamięta, że pochopnie kupiony produkt można zwrócić. Na oddanie towaru bez podania przyczyny mamy 10 dni. Rezygnację trzeba zgłosić na piśmie, wysyłając je na adres sprzedawcy, najlepiej listem poleconym za potwierdzeniem odbioru. Jeżeli zaś nabywca dopiero w trakcie używania towaru zauważył, że nie odpowiada on jego oczekiwaniom opartym na składanych publicznie zapewnieniach sprzedawcy i nie wykazuje właściwości, o których mówił sprzedawca, na zwrot towaru ma 6 miesięcy.