Wystarczy pójść do kiosku czy salonu prasowego, by przekonać się, że magazynów dla dzieci jest więcej niż setka. Są czasopisma dla przedszkolaków (np. „Hello Kitty”, „Rajdek”, „Disney Junior” czy „MiniMini”), dla młodszych dzieci szkolnych („Bakugan”, „Dinozaury” czy „Scooby-Doo” i „Ben 10”). Także gimnazjaliści znajdą coś dla siebie („13 Magazyn Nastolatki”, „Bravo” albo „Victor”). Młodzi czytelnicy mogą wybierać między magazynami poświęconymi ulubionym bohaterom z kreskówek telewizyjnych i seriali („Świnka Peppa”, „Truskawkowe Ciastko”, „Kubuś i Przyjaciele”, „H2O. Wystarczy kropla” czy „Hannah Montana”), a czasopismami poświęconymi jakiemuś wybranemu zagadnieniu lub hobby (np. jazda konna – „W siodle”, komputery – „Komputerowa Gratka” czy styl gotycki – „Black 2 Black”). Są też czasopisma, które w ciekawy dla młodego czytelnika sposób uzupełniają to, czego uczy się w szkole („Victor Junior”, „Cogito”).
Trochę historii
Czasopisma dla dzieci nie są wynalazkiem obecnych czasów. Pierwsze polskie pismo przeznaczone dla najmłodszych ukazywało się już w latach 20. XIX wieku. Były to „Rozrywki dla dzieci” wydawane przez znaną warszawską pedagog, Klementynę z Tańskich Hoffmanową. Ponieważ pismo powstawało w czasach zaborów, jego nadrzędnym zadaniem było propagowanie kultury i języka polskiego. Także matki mogły tam znaleźć porady dotyczące wychowania swoich pociech (dział „Wiadomości mogące być matkom przydatne”). Późniejsze gazety dla najmłodszych pełniły głównie funkcję edukacyjno-wychowawczą. Szczególne zasługi w tym względzie miało czasopismo z początku ubiegłego stulecia „Z bliska i z daleka”. Jego tematyka była ściśle dostosowana do ówczesnych programów nauczania. Mało kto pamięta, że popularne jeszcze 25-30 lat temu „Płomyk” i „Płomyczek” zaczęły ukazywać się już w 1917 roku! Założycielką tego pierwszego była Janina Porazińska. Na jego łamach pisali m.in. Józef Czechowicz, Edmund Niziurski czy Zbigniew Nienacki (twórca popularnego niegdyś Pana Samochodzika). W 1945 roku po raz pierwszy ukazał się „Świerszczyk”. Tytuł wymyśliła pisarka Ewa Szelburg-Zarembina.
Z kolei pierwszym po wojnie czasopismem dla przedszkolaków był niezapomniany „Miś”. To specjalnie dla tej gazety Czesław Janczarski pisał opowiadania o sympatycznym Misiu Uszatku. Niestety, ani „Płomyk”, ani „Płomyczek”, ani nawet „Miś” nie poradziły sobie w czasach wolnego rynku. Te pisma przeszły już do historii. Tylko „Świerszczyk” wciąż trzyma się dzielnie i stara się konkurować z młodszymi tytułami.
Po co te czasopisma?
„No tak” – powie zapewne wielu rodziców – „tylko po co dzieciom te gazetki?”. Wiele współczesnych magazynów dla najmłodszych jest jakby kontynuacją ulubionych bajek. Ale oprócz prostych historyjek dzieci znajdują tam wiele ciekawostek dotyczących otaczającego je świata, łamigłówek, zagadek, a nawet propozycji gier planszowych czy wycinanek. A co takie zabawy dają przedszkolakom? Poza tym, że dają tematy do rozmów i zabaw z rówieśnikami, kształtują pamięć (np. pytania dotyczące historyjki), ćwiczą rękę, czyli przygotowują do pisania (labirynty, łączenie punktów, pisanie po wykropkowanych literach albo cyfrach). Uczą uwagi i spostrzegawczości (np. zadania typu: znajdź różnice, dopasuj cienie). Uczą także rywalizacji, reguł, których należy przestrzegać (także w grach). Rozwijają kreatywność i wyobraźnię (kolorowanki, rysowanie, wycinanki, propozycje zabaw, przebrań), a także uczą liczenia (np. proste zadania matematyczne, zbiory). Bohaterowie bajek (czasopism) bardzo często opowiadają o ciekawych miejscach czy zjawiskach przyrody. A wszystko w sposób atrakcyjny i zrozumiały dla najmłodszych czytelników. Niejednokrotnie również rodzice znajdują tam strony z propozycjami rodzinnych zabaw albo z poradami dotyczącymi zdrowia lub wychowania przedszkolaków.
Podobnie jest w czasopismach dla starszych dzieci. Na ich łamach czytelnicy mogą przeczytać komiksy z ulubionymi postaciami z kreskówek czy filmów. Znajdą tam interesujące łamigłówki i wiele ciekawostek, a nawet porad dotyczących relacji z kolegami. Redaktorzy pracujący przy tego typu czasopismach podkreślają, że zawsze starają się, żeby oprócz czystej rozrywki gazety dla dzieci szkolnych zawierały ciekawie podane treści edukacyjne i wychowawcze. I jak często zaznaczają – starają się, żeby ich czasopisma były wolne od przemocy.
Ach, te gadżety
W magazynach dla dzieci równie jak treść, ważna jest szata graficzna. Każde czasopismo ma więc spójną, łatwo rozpoznawalną grafikę. Łatwo też zauważyć już po wyglądzie okładek, które pisma przeznaczone są dla przedszkolaków, które dla młodszych dzieci szkolnych, a które dla nastolatków. Niektórzy specjaliści od marketingu uważają, iż to nie zawartość gazety, ale dołączony do niej gadżet jest najważniejszy, bo to on „sprzedaje” produkt. Rodzice wiedzą, że najczęściej tak rzeczywiście jest. Warto jednak pamiętać, że gadżety z czasopism są zwykle marnej jakości, a ich żywot jest bardzo krótki (po prostu się psują). Czasem do dziecięcych magazynów, oprócz zabawek, dołączane są płyty z bajkami, z piosenkami czy gry komputerowe. Te oczywiście mają większą trwałość niż np. autka albo aparaty fotograficzne. Jednak wartość czasopisma dla dzieci nie powinna być mierzona dołączoną zabawką, a treścią, która znajduje się na jego stronach. Rodzice powinni także pamiętać, że czytanie (nawet czasopism) kształtuje w dzieciach nawyk czytania. To znaczy, że wielbiciele gazetek o Bakuganie czy Myszce Miki w przyszłości prawdopodobnie chętniej będą sięgać po książki.
Julia Marzec